Ulubione zespoły? Bon Jovi i IRA – rozmowa z Leszkiem Blanikiem

18 czerwca 2013
Czy to prawda, że jest Pan wielkim fanem zespołu Bon Jovi?
 
Powiem szczerze, że to moja wielka miłość. Ona trwa od 1985 roku do tej pory. Pamiętam, że wtedy pierwszy raz zetknąłem się z zespołem. To były czasy, w których funkcjonowały jeszcze kasety magnetofonowe. Pierwszą płytę Bon Jovi otrzymałem na święta Bożego Narodzenia. W czasach socjalizmu to było trudniejsze niż w tej chwili. Później wszystko zbiegło się z rozpoczęciem mojej kariery sportowej. Ta muzyka miała bardzo duży wpływ na jej przebieg. Dawała mi niesamowite wsparcie.
 
Przyczyniała się również do sukcesów, które odnosił Pan jako sportowiec?
 
– Z całą pewnością tak. Chciałbym jednak podkreślić, że nie słucham tylko i wyłacznie piosenek zespołu Bon Jovi. Muzykę klasyfikuję sobie na światową i polską. Co ciekawe, moim ulubionym polskim zespołem jest IRA, która wystąpi 19 czerwca jako support przed koncerem Bon Jovi. Amerykański zespół towarzyszył mi od zawsze i dawał mi siłę także w tych trudnych momentach. Dzięki temu dawałem sobie zawsze radę nie tylko w życiu prywatnym, ale także podczas mojej kariery sportowej. Bon Jovi towarzyszył mi przed każdymi zawodami, bo to muzyka bardzo optymistyczna. Kiedy wydano album "Lost Highway", to wtedy zdobyłem pierwszy tytuł mistrza świata, który dał mi również przepustkę do Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Przede wszystkim silne skojarzenia budzi piosenka "Make a Memory". Ona tchnęła we mnie nowego ducha i spowodowała, że zdobyłem pierwszy tytuł mistrza świata. Poza tym, bardzo duży wpływ miały na mnie płyty, które pojawiały się w latach 90. O tym się nie pamięta, ale one bardzo dobrze sprzedawały się w Europie.
 
Jakie to albumy?
 
– Między innymi płyta "Keep The Faith". Bardzo często słuchałem pierwszego utworu z tego krążką "I Believe". Ten utwór towarzyszył mi od lat 90. aż do zakończenia mojej kariery sportowej. To było bardzo mocne wykonanie, które dawało mi naprawdę dużego “kopa”. Dzięki temu miałem siłę, by walczyć trenować i ciężko pracować. Później był album "These Days". To według mnie obok "Keep The Faith" najlepsza płyta w historii zespołu Bon Jovi.
 
Na zespół Bon Jovi w Polsce trzeba było czekać bardzo długo. W środę spełni się marzenie polskich fanów amerykańskiego zespołu. Pan już wcześniej miał okazję słuchać Bon Jovi na żywo.
 
– Spełnia się także moje marzenie. Bon Jovi przyjeżdża do Gdańska, w którym mieszkam. Po drugie jest to koncert w Polsce, a po trzecie supportem będzie IRA. Zespół Bon Jovi wystąpi wprawdzie bez Richiego Sambory, ale miałem okazję być kilka lat temu na koncercie w Hamburgu i widziałem już ich w pełnym składzie. Później, na ostatniej trasie koncertowej byłem obecny w Londynie na O2 Arenie. Swoje marzenie po raz pierwszy już spełniłem, ale i tak bardzo się cieszę, że będą w Polsce. Zawsze mnie denerwowało, że nie udawało się ich tutaj ściągnąć. To jest zespół z ekstraklasy. Są kapitalni pod względem grania na żywo, a w Polsce przez wiele lat byli według mnie niedoceniani. 
 
Rozmawiał Jarosław Galewski