15 października 2023
Piękny głos, urok osobisty, obycie ze sceną i szacunek do fanów – to wszystko sprawiło, że polska publiczność pokochała Matteo Bocellego. Trzy koncerty w Krakowie, Warszawie i Wrocławiu dowiodły, że młody wokalista ma ogromny talent i stoi u progu wielkiej kariery, bez względu na to czy w przyszłości będzie śpiewał pop czy klasykę.
 
Matteo Bocelli pokazał, że jest nie tylko synem swojego ojca, ale ma ogromne aspiracje i możliwości wokalne, aby stać się samodzielnym, wielkim artystą. Ma piękny głos – chwilami podobny do Andrei, ale to pewnie kwestia tych samych genów – a do tego niezwykły urok osobisty, charyzmę artystyczną i luz sceniczny. Publiczność w Krakowie, Warszawie i Wrocławiu pokochała go i wydaje się – ze wzajemnością, więc włoski artysta pewnie powróci do naszego kraju.  
 
Pod koniec września Matteo Bocelli wyruszył w swoją pierwszą samodzielną trasę koncertową. Wcześniej miał możliwość występowania na jednej scenie ze swoim ojcem Andreą Bocellim. Ich wspólny utwór „Fall On Me” z 2018 roku pokochali fani na całym świecie. Wiele osób dopiero wtedy dowiedziało się, że senior rodu ma tak utalentowanego syna. Również polska publiczność miała okazję widzieć i oklaskiwać ich wspólne występy, między innymi w Poznaniu, a przed rokiem w Warszawie.  Było już wiadomo, że syn na poważnie wszedł na muzyczną ścieżkę. Zastanawiano się tylko, w którym kierunku podąży: w stronę pop-u czy klasyki. I właściwie ta kwestia nie została rozsądzona. Pytanie tylko czy w ogóle jest taka potrzeba, aby tego typu sprawy rozstrzygać. Wszystko wskazuje bowiem na to, że publiczność pragnie słuchać w wydaniu Matteo Bocellego zarówno pierwszego, jak i drugiego. 
 
Pierwszy album artysty pt. „Matteo”, wydany 22 września, osadzony został w stylistyce popowej. Same koncerty okazały się już jednak połączeniem zarówno pop-u, jak i klasyki. Widać, że w tym pierwszym gatunku Matteo czuje się znakomicie, zresztą w wywiadach powtarza, że bliżej mu do muzyki rozrywkowej. Kto jednak słyszał na polskich koncertach „Caruso” i zaśpiewane a’capella, a do tego bez mikrofonu, „O Sole mio” – ten może się zastanawiać, co w wykonaniu tego młodego artysty zabrzmiało lepiej? Klasyka podana przez Matteo pokazała jego ogromne możliwości głosowe, doskonałą technikę i talent. Również publiczność doceniła te fragmenty koncertu nagradzając młodego wokalistę ogromnymi brawami. Z drugiej strony muzyka popowa w wydaniu Bocellego juniora zabrzmiała pięknie i była pełna luzu. Zwłaszcza „Quando, Quando, Quando” artysta zaśpiewał z ogromną swobodą. Na każdym koncercie wychodził też do publiczności. Bawił się z widzami, częstokroć porywając ich do tańca. Matteo śpiewał także utwory, które nie znalazły się na płycie. Oprócz wspomnianej klasyki, pojawiły się standardy „Can’t Help Fallin’ in Love” Elvisa Presley’a oraz „She” Charles’a Aznavoura. Artysta zaśpiewał też dwa swoje pierwsze solowe utwory: „Solo” i „Tempo”, a także znane z duetu Andrei Bocellego z Edem Sheeranem „Perfect Symphony”. 
 
Po raz pierwszy Matteo Bocellego polska publiczność zobaczyła przy okazji stadionowych koncertów jego ojca Andrei Bocellego w Poznaniu i Warszawie, i już wtedy przyjęła go entuzjastycznie. Utwory, które wykonywał były oklaskiwane na stojąco. Nic więc dziwnego, że kiedy Matteo rozpoczął solową karierę, to zaplanował również koncerty w Polsce, i to aż trzy. Matteo ma wyjątkowy głos. Potrafi też rozkochać w sobie publiczność. Można powiedzieć, że nieprzypadkowo nazywa się Bocelli. To były trzy niezwykle udane wieczory z młodym artystą, który, miejmy nadzieję, szybko do nas powróci. Bez wątpienia bowiem kariera stoi przed nim otworem… – podsumował Janusz Stefański z agencji Prestige MJM, która zorganizowała polską trasę koncertową Matteo Bocellego.
 

Galeria