20 czerwca 2023

To był show pełen energii, pasji i oddania muzyce rockowej. KISS szalał, pokazując swoje najlepsze oblicze, a fani byli wniebowzięci. TAURON Arena Kraków trzęsła się w posadach od efektów pirotechnicznych, które dodatkowo ogrzewały już i tak mocno rozentuzjazmowaną publiczność. Ostatni w karierze polski koncert najbardziej wybuchowego zespołu świata przeszedł do historii.


KISS stworzył niezapomnianą atmosferę rockowego spektaklu. Niektórzy fani czekali na pożegnalny koncert już od południa. Czy się opłaciło? – Koncert był świetny, podobnie jak rok temu. Grupa KISS jest w szczytowej formie, choć już na zakończenie kariery. Wszystkie efekty pirotechniczne, cały spektakl… to było mistrzostwo świata. Jak powiedział kiedyś Gene Simmons grupa KISS to tacy havy metalowi Beatlesi. Gdyby jednak nie te dobre kompozycje, to cały ten show nie miałby sensu. Połączenie znakomitych utworów i tego niezwykłego widowiska dało fantastyczny spektakl rockowy, najlepszy na świecie – powiedział tuż po koncercie Jarosław Manicki z fanklubu KISS Polska.


Tuż przed KISS wystąpiła polska grupa 1One. Po krótkiej chwili oczekiwania „najgorętszy’ zespół świata ukazał się oczom wyczekujących fanów.  I tak jak przed rokiem – Gene Simmons, Paul Stanley, Tommy Thayer widowiskowo pojawili się na scenie wjeżdżając na ogromnych platformach. Eric Singer grzał już w tym czasie na perkusji. Po chwili całą czwórkę ogarnęła energia, która momentalnie udzieliła się fanom w arenie. Już od pierwszych dźwięków publiczność wpadła w ekstazę, a hala wypełniła się okrzykami zachwytu. Przez pierwsze minuty wybrzmiały dźwięki jednego z największych hitów zespołu – „Detroit Rock City”. Zaraz potem publika usłyszała inny przebój – „Shout It Out Loud”, a później… KISS wcale nie zwalniał!


Wizualna strona show, jak to u KISS również była efektowna: tu właściwie przez cały czas coś się działo. Zespół KISS zawsze słynął z imponującej scenografii, zatem także i teraz musiało być ogniście, głośno i kolorowo. I było! Ogromne płomienie wznosiły się na wysokość dachu, fontanny iskier skrzące się na scenie i eksplozje dymu robiły ogromne wrażenie na publiczności, którą co chwilę przeszywały strumienie ciepła. Efekty świetlne tworzyły wręcz hipnotyzujące widowisko.


Jednym z najbardziej niezapomnianych momentów był występ Gene'a Simmonsa, który wykonał swoje charakterystyczne solo na basie. W trakcie tego epickiego momentu zionął ogniem. Drugi widowiskowy moment z jego udziałem – plucie krwią – był jednocześnie spektakularny co… nieco obrzydliwy. Basista co i rusz wznosił się pod sam sufit na platformie. Przejazd tyrolką Paula Stanleya nad głowami publiki na mniejszą scenę też był bardzo wyczekiwanym momentem, podobnie jak solo perkusisty Erica Singera i późniejszy jego wokalny popis przy pianinie w utworze „Beth”. Ten numer zapoczątkował końcowe bisy. Fontanna piłek z logotypem KISS spadła podczas „I Was Made For Lovin’ You”, a deszcz confetti posypał się już na sam koniec, na „Rock and Roll All Night”.

 

Jeśli się żegnać, to z przytupem. I taki to był koncert – godny legendy rocka. Aż chciałoby się powiedzieć: zagrajcie nam jeszcze raz, KISS.

 

To był wspaniały koncert, który pozostanie w pamięci nie tylko mojej, ale także wszystkich uczestników tego wieczoru. A mówimy o produkcji, której sama tylko oprawa w najlepszych czasach kosztowała nawet 300 tysięcy dolarów. Dzisiaj to nie była taka suma, ale i tak było widać wielką skalę przedsięwzięcia. Nam pozostaje ogromna satysfakcja, że dwa spośród trzech koncertów KISS w Polsce zorganizowała agencja Prestige MJM. To przecież legenda nie tylko amerykańskiej sceny, ale także światowa gwiazda muzyki o pięćdziesięcioletnim stażu i 100 milionach sprzedanych płyt – powiedział Janusz Stefański po krakowskim show.

 

Galeria