13 kwietnia 2024

Dave Matthews Band uważany za jeden z najlepszych koncertowych zespołów na świecie potwierdził, że na to miano w pełni zasługuje! Trwający 160 minut występ amerykańskiej legendy przeniósł fanów w niezwykłe rejony muzyki. Wielogatunkowe połączenie dźwięków stworzyło zaskakująco zróżnicowaną paletę brzmień. COS Torwar wypełnił się najpiękniejszymi improwizacjami, na które fani czekali pięć lat.

Dave Matthews Band jest zespołem, który niemal bez przerwy koncertuje w Stanach Zjednoczonych i tylko od czasu do czasu zapuszcza się na inny kontynent. Ich ostatnia europejska trasa odbyła się w 2019 roku. Odwiedzili wtedy także Polskę – wystąpili na Torwarze, więc po pięciu latach powrócili w to samo miejsce. Fani byli pewni, że to już najwyższy czas na ponowne spotkanie z bandem. Niektórzy nie mogąc się doczekać koncertu, przed gmachem COS Torwar stawili się już o… 8:20, jak pewien oddany fan z Izraela. Około 14:00 stała już całkiem pokaźnych rozmiarów międzynarodowa ekipa ze Stanów Zjednoczonych, Niemiec i Polski. Każdy z nich spodziewał się usłyszeć swoje ukochane utwory.

Europejska trasa koncertowa rozpoczęła się 2 kwietnia w Amsterdamie. Zanim Dave i jego muzycy dotarli do Warszawy, zagrali jeszcze w Holandii, Niemczech, Norwegii, Szwecji i Dani. Wszędzie, jak mają to w zwyczaju, mocno modyfikowali setlistę, nigdzie nie powtarzając tego samego zestawu. Grali zwykle po 3-4 utwory z najnowszej płyty „Walk Arround the Moon” i tak samo było także w Warszawie.  Zabrzmiały „Monsters”, „Madman’s Eyes” i „Looking for a Vein” z ostatniego albumu. Fani czekali jednak na najbardziej klasyczne kawałki. Nie pojawiły się ani „Ants Marching” czy „Satellite” i „What Would You Say”. Warszawska setlista była zróżnicowana. Usłyszeliśmy m.in. „So Much To Say”, „Too Much”, You Never Know”, a na zakończenie wielominutowe i kultowe już „Crush”. 
Uwielbiam te spotkania z tą „siedmiornicą”, bo to jest taki potwór muzyczny, który ma siedem macek. Te macki nas spowijają na ponad dwie i pół godziny, po czym lądujemy na planecie „Muzyka Totalna”. To są niesamowici faceci i czasem, jak słyszę ich solówki, to sobie myślę: nie, to jest niemożliwe, jak wy to robicie! Oni cieszą się tą swoją muzyką – to słychać i widać. Nie ma drugiego takiego zespołu. To jest najbardziej jazzowy band rockowy, albo odwrotnie! Minus: nie zagrali żadnego coveru, a grają je fantastycznie! Trochę brakuje mi skrzypka. Sam Dave już tak nie podskakuje jak kiedyś, może już jest bardziej refleksyjny…– powiedział tuż po koncercie Roman Rogowiecki, dziennikarz i dyrektor muzyczny Polskiego Radia RDC.  

Muzyka zespołu Dave Matthews Band jest wyjątkowa i trudno ją jednoznacznie sklasyfikować. To połączenie wielu różnych gatunków muzycznych: rocka, jazzu, funk, soulu, bluegrassu i folku, które tworzą zaskakująco zróżnicowaną paletę dźwiękową. Jednym z najbardziej rozpoznawalnych jej elementów jest wirtuozeria instrumentalistów, a cały zespół słynie z długich i złożonych improwizacji, które pozwalają każdemu muzykowi zaprezentować swoje umiejętności. Warszawski występ pełen był dynamicznych solówek, w których gitary, saksofon, klawisze czy trąbka wędrowały od delikatnych, pełnych uczucia dźwięków, po energetyczne brzmienia.

Zespół jest jednym z najpopularniejszych koncertowych grup w Stanach Zjednoczonych – szacuje się, że sprzedał łącznie ponad dwadzieścia pięć milionów biletów na swoje występy. Występ w Warszawie był jednym z większych na europejskiej trasie i już trzecim w historii koncertem Dave Matthews Band zorganizowanym przez Prestige MJM.

Galeria