Rozmowa z Jackiem Stęszewskim, liderem zespołu Koniec Świata. Katowicka formacja będzie jedną z polskich gwiazd tegorocznej edycji Jarocin Festiwal.
Udział w takich imprezach jak Jarocin Festiwal powoduje, że przygotowujecie specjalny program koncertowy czy niekoniecznie?
To zależy do tego ile mamy czasu na zaprezentowanie swojego programu, jak długo pozwoli nam grać organizator. Wiadomo, że na festiwalach, gdzie nie występuje więcej artystów ten czas jest dość mocno ograniczony i ramy koncertu są wąskie. To sprowadza się do tego, że musimy naszą setlistę ułożyć z 15-16 utworów. Tak, aby się zmieścić. Wtedy program składa się z piosenek, które po prostu trzeba zagrać. Takich, które wielokrotnie sprawdziły się już w boju, m.in. na koncertach klubowych i przy okazji stały się małymi hitami dla naszych sympatyków. Wtedy z reguły gramy to, czego publiczność oczekuje. A czasami dorzucamy do tego jeszcze ze dwa nowe utwory.
Byliście wymieniani wśród artystów oczekiwanych przez publiczność na jarocińskim festiwalu. Zdaniem wielu bardzo pasujecie do tej imprezy.
Mamy taką nadzieję. My jako zespół Koniec Świata staramy się, na ile jest to możliwe, zachować taką swoją drogę, którą obraliśmy. I trzymamy się tego już od piętnastu lat. Nie jesteśmy też grupą, która została stworzona na przykład na potrzeby programu typu „talent show”, których teraz jest mnóstwo. Zespół założyłem po prostu z potrzeby grania i nie miałem pojęcia, że to przetrwa tak długo. Sam czasami się dziwię, że to cały czas się dzieje, idzie dobrze i nie mamy siebie dość (śmiech). A Jarocin Festiwal, który ma bogatą historię jest bardzo dobrym miejscem dla takiego zespołu jak my. To miłe i budujące, że po raz kolejny zostaliśmy zaproszeni do Jarocina. Zawsze jest nam miło kiedy możemy przyjechać na taki festiwal, zamiast na sylwestra w dużej stacji radiowej (śmiech).
Obecnie Jarocin Festiwal to z jednej strony ukłon w stronę jego legend, wciąż stawianie na młodych twórców, a ponadto to miejsce, gdzie występują gwiazdy światowego formatu. To dobry kierunek?
Zawsze jakaś gwiazda musi być, bo to przede wszystkim świadczy o randze festiwalu i jego poziomie. Tym bardziej jeśli przyjeżdża zza Oceanu. My tutaj w Europie, a zwłaszcza w Polsce mamy coś takiego, że nie tylko słuchacze, ale i stacje radiowe mocno zachwycają się tymi produkcjami, które płyną m.in. ze Stanów Zjednoczonych. W przypadku niektórych wykonawców jest to zrozumiałe, w przypadku innych, jest to takie pompowanie trochę na siłę. Kierunek, który obrał Jarocin Festiwal jest dobry, tylko należy uważać, by nie przesadzić. Jarocin ma jednak w sobie ducha punk rocka, co nie znaczy, że zespoły bardziej hardcorowe czy metalowe nie mogą się na nim pojawić. Ale trzeba zwracać uwagę, aby ta impreza nie stała się kolejnym festiwalem muzyki metalowej – oczywiście z całym szacunkiem dla twórców i słuchaczy tych brzmień. By nam nie odebrano Jarocina.
A jakie są twoje wspomnienia związane z tym festiwalem?
Miałem 14 lat kiedy miało miejsce ostatnie tchnienie tego mocno punkowego i buntowniczego Jarocina. Nie byłem na nim, ale załapałem się na opowieści moich starszych znajomych, którzy mieli okazję być na festiwalu. Nie ma się co oszukiwać, teraz to już nie jest ten „stary” Jarocin. Ale dlatego, że czasy się zmieniły. Dobrze jednak, że ten festiwal cały czas funkcjonuje. To fajne przeżycie m.in. dla tych młodych ludzi, którzy buntują się już przeciw zupełnie innych rzeczom, niż trzydzieści lat temu. Uważam jedna, ze każda młodzież musi się wyszumieć i potrzebuje ucieczki na taki festiwal, który dostarcza dobrą muzyką rockową.
Jarocin Festiwal 2016 odbędzie się w dniach 7 – 9 lipca 2016 roku. Bilety na to wydarzenie można nabywać poprzez stronę: www.prestigemjm.com, eBilet.pl, a także w sieci salonów Empik na terenie całego kraju.
Dotychczas ogłoszeni artyści: Slayer, The Prodigy, Five Finger Death Punch, D.O.A., TSA, Farben Lehre, Oberschlesien, Acid Drinkers, Luxtorpeda, Koniec Świata, Kabanos, Sweet Noise, Kobranocka, Hunter oraz Ga-Ga/Zielone Żabki.