Energia Jamesa Blunta, czyli muzyka na wysokim poziomie 

11 lipca 2024

Niezapomniane muzyczne emocje zaserwował James Blunt w czasie stuminutowego koncertu w COS Torwar w Warszawie. Fani po raz kolejny przekonali się, że występ na  żywo, a przede wszystkim melodyjne piosenki chłopaka z gitarą, mogą dostarczać niesamowitych wrażeń i brzmieć wciąż  świeżo i nowocześnie. To był dobry muzycznie koncert, bez zbędnego efekciarstwa, gdzie liczyła się wyłącznie muzyka i energia, jaką za sobą niesie.

James Blunt, brytyjski wokalista i kompozytor, znany z niezwykłego talentu w tworzeniu emocjonalnych utworów, przyjechał do  Polski, po dwóch latach nieobecności, by podzielić się swoim niepowtarzalnym repertuarem. W upalny letni wieczór zaprezentował cały wachlarz cudownie melodyjnych piosenek, które wypełniają jego muzyczny dorobek. Na przestrzeni blisko 20 lat zgromadził pokaźną kolekcję przebojów rozpoznawalnych na całym świecie. Tym razem sceną muzycznych uniesień stała się hala COS Torwar, do której przybyli fani z całej Polski. 

Artysta znany ze swojego ciepłego głosu i poruszających tekstów, od razu zjednał sobie publiczność, która niemal natychmiast podchwyciła rytm i zaczęła poruszać się w takt melodyjnych piosenek. Później artysta wciągał fanów do różnych aktywności, zatem energia szybko wypełniła cały Torwar, a atmosfera dobrej imprezy udzieliła się publiczności od pierwszych chwil koncertu. 

Na powitanie wokalista zaśpiewał największy swój hit ostatnich miesięcy “Beside You”, a zaraz potem piosenkę  “Saving a Life” – obie z ostatniej płyty „Who We Used To Be”. Kolejne chwile wypełniły utwory ze starszych krążków, w tym przede wszystkim debiutanckiego albumu “Back to Bedlam”. 

Przed obecną trasą koncertową James deklarował, że nie może doczekać się crowdsurfingu. Słowa dotrzymał i na coverze “Cuz I Luv You” wokalista rzucił się w warszawską publiczność.Blunt zresztą znany jest z tego, że bezgranicznie ufa swoim fanom, którzy przenoszą go na swoich rękach pod sceną. W COS Torwar widzowie stanęli na wysokości zadania i dźwignęli swojego idola!  

Gdy James Blunt wykonał  pierwsze takty swojego klasycznego hitu „You’re Beautiful”, cała hala rozbrzmiała wspólnym śpiewem. To była chwila, która na długo pozostanie w pamięci wszystkich obecnych. Widać było, jak wiele znaczy dla fanów ten utwór, choć sam James zaśpiewał go już na koncertach tysiące razy. W wywiadach podkreślał jednak zawsze, że nie może go pominąć podczas swoich występów, bo wie, że publika bardzo na niego czeka. Warszawa też czekała… 

Fantastyczny koncert, świetny głos Jamesa Blunta – bardzo charakterystyczny i charyzmatyczny – sprawił, że te piosenki zabrzmiały rewelacyjnie! Do tego świetny zespół, który mu towarzyszył. To wokalista, który w swoim repertuarze ma w większości ballady – spokojne, refleksyjne piosenki, nawet smutne, ale tu pokazał niesamowitą klasę. On nie tylko fantastycznie śpiewał, ale także był świetnym showmanem. To, co wyprawiał tutaj z publiką na Torwarze, to było coś nieprawdopodobnego. Błyskawicznie złapał kontakt z fanami, do tego był bardzo dowcipny.  Jeszcze raz się potwierdziło, że jeśli muzyka jest na wysokim poziomie, to niepotrzebne są fajerwerki wizualne: wystarczą proste światła – podzielił się swoimi wrażeniami Marek Sierocki, dziennikarz muzyczny, zaraz po koncercie. 

Na zakończenie wieczoru Brytyjczyk zaśpiewał “Monsters” – kompozycję, którą zalicza do jednej z trzech najlepszych swoich utworów, a później także przebojowe “Bonfire Heart” i “1973”.  Przez cały wieczór artysta przygrywał sobie na gitarze albo siadał do pianina, a przy piosence “Postcards” tradycyjnie sięgnął po ukulele. 

Koncert Jamesa Blunta zorganizowaliśmy już po raz czwarty i za każdym razem, także teraz, ten występ był pełen energii. WIdać było, że wychodząc na scenę, artysta chciał nią  zarażać całą publiczność.Tak było właściwie przez półtorej godziny. Przy tym wymyślał różne aktywności dla publiczności, by ją wciągać do wspólnej zabawy. Śpiewał największe hity, rozpoznawalne przez fanów, więc wszyscy bawili się dzisiaj świetnie. To jest też jeden z tych artystów, którzy lepiej wypadają podczas koncertów na żywo niż na płycie, dlatego warto tu było dzisiaj być – powiedział Janusz Stefański z agencji Prestige MJM, która zorganizowała wydarzenie z udziałem Jamesa Blunta.