4 maja 2016

Grupa Farben Lehre świętuje hucznie trzydziestolecie swojej działalności artystycznej.  Jubileusze prowokują pewne podsumowania i zwykle trudno jest wybrać te najważniejsze momenty w historii zwłaszcza, gdy mamy do czynienia z wykonawcą, który zdążył już dawno ugruntować swoją pozycję na muzycznej scenie.


Wojtek Wojda, lider Farben Lehre nie zastanawiał się jednak zbyt długo nad wyborem kilku punktów, które były istotne dla funkcjonowania jego zespołu.


Pierwszym przełomowym momentem, który spowodował, że ten zespół przetrwał to było przeżycie zimy w garażu w sezonie 86/87.
– To była jedna z gorszych zim w tamtym czasie. Dlatego przetrwanie jej w garażu, przy bardzo ciężkich warunkach grania, było dużym wyczynem i to zdeterminowało nas do dalszego działania. I tak naprawdę, gdybyśmy wtedy się poddali, to pewnie tego zespołu by nie było teraz – mówi Wojtek Wojda, lider zespołu Farben Lehre.

 


Drugie zdarzenie, o którym wspomina wokalista grupy to  zwycięski koncert w Jarocinie w 1990 roku.
– Mimo wszystko, bo jednak to nie był zbyt udany występ. Śmiać mi się  chce, bo w 1988 roku zagraliśmy dużo lepszy koncert, który zauważyła tylko publiczność, za dwa lata później, gdy zagraliśmy wcale nie najlepiej, to okazało się, że zostaliśmy docenieni i zauważenie, również przez jury. Wtedy całe polskie środowisko muzyczne nas dostrzegło – opowiada Wojtek.


Trzecim wydarzeniem był kolejny epizod jarociński, czyli tym razem 1993 rok.
– I uważam, że jest to przełomowy moment w naszej historii, kiedy „bękart polskiej sceny rockowej”, jak wówczas bym powiedział, niemile widziany na jarocińskiej scenie przez niektóre osoby, zrobił sporo zamieszania. Najpierw mieliśmy grać na małej scenie, potem okazało się, że była tam mała zadyma, która praktycznie rozbiła tę scenę. W efekcie mieliśmy tylnymi drzwiami wejście na dużą scenę, w ramach rekompensaty, bo straciliśmy trochę sprzętu podczas tej zadymy – wspomina wokalista Farben Lehre.


Jak podkreśla Wojtek, ten koncert na dużej scenie był przełomowy o tyle, że wtedy ewidentnie można było dostrzec, po której stronie stanął zespół Farben Lehre.
– Czy po stronie publiczności, czy po stronie organizatorów. Organizatorzy nie pozwolili nam za bardzo bisować, a my postawiliśmy się trochę. Publiczność wymusiła ten bis, my początkowo trzymaliśmy się tego, że nie zagramy, co doprowadziło do tego, że organizatorzy przyszli wręcz nas prosić byśmy ponownie wyszli na scenę. Choć wcześniej nie chcieli do niego dopuścić, nie mówiąc o tym, że nie chcieli byśmy w ogóle zagrali na tym festiwalu.  Publiczność stanęła po naszej stronie. W ramach „uspokojenia” zagraliśmy wówczas utwór „Mam w dupie”. Nie wiem czy to uspokoiło nastroje, ale na pewno ten koncert przeszedł do historii – podkreśla.


Czwarte wydarzenie wiąże się z 1998 rokiem. I wymianą wszystkich muzyków.

– Myślę, że to też był ważny moment, bo gdyby nie ta zmiana to mogłoby się skończyć tak, że tamten skład mógł sprowadzić zespół do upadku. Po włoskiej trasie pożegnałem się z ówczesnymi kolegami. Dlatego, bo odnosiłem wrażenie – i dziś po latach uważam, że miałem rację, że panowie stracili pasję, chęci i serce do grania. W tym momencie powiedziałem: dość. Wzięcie nowych ludzi tchnęło nowego ducha w ten zespół i spowodowało, że kapela nie tylko przetrwała kryzys, ale wręcz podniosła się ze zdwojoną siłą – zdradza Wojtek. – Nie zmienia to faktu, że po dwóch latach banicji perkusista  wrócił do kapeli, ale wtedy uważałem, że zrobiłem najlepszy ruch – dodaje wokalista.


Piątym momentem było powołanie do życia trasy Punky Reggae Live, a szóstym koncert na Przystanku Woodstock z 2006 roku. 
– Wtedy graliśmy w tak zwanym „prime time”, nagraliśmy płytę DVD. I naprawdę udało nam się wykorzystać daną nam szansę w sposób przynajmniej zadowalający – podsumowuje Wojtek Wojda.