Nowa płyta Preisnera to najpiękniejsza muzyka fortepianowa od lat!

22 marca 2019

Grający od piątego roku życia i niedoceniany polski geniusz fortepianu został wykonawcą najnowszego albumu Zbigniewa Preisnera „Twilight”. Elegiczny charakter, wielkie emocje i niezwykle melodyjny album polskiego kompozytora to zdecydowanie jedna z najpiękniejszych płyt z muzyką na fortepian, która pojawiła się na świecie od wielu lat. Ten magiczny duet będzie można usłyszeć już 5 października 2019 roku w TAURON Arenie Kraków na koncercie jubileuszowym organizowanym z okazji 40-lecia pracy artystycznej Zbigniewa Preisnera.

 

Płyta „Twilight” jest zupełnie niepodobna do twórczości Zbigniewa Preisnera. W ogólnym odbiorze przynosi na myśl album pt.„10 łatwych utworów na fortepian” w wykonaniu Leszka Możdzera, wydany w 1999 roku. Fani kompozytora musieli czekać całe 20 lat na ciepłe i pogodne dźwięki, którym pianista Dominik Wania nadał brzmienia pełne emocji. Kojące i ciepłe melodie wygrywane są przez 37-letniego pianistę z największym wyczuciem, a każda kolejna nuta dyskretnie sugeruje ścieżkę uczuć, którą odbiorca będzie podążał w następnym utworze. Pianista doskonale prowadzi słuchaczy przez historię przemijania, którą udało stworzyć się Zbigniewowi Preisnerowi. Nie powinno to dziwić, ponieważ Dominik Wania to niedoceniany diament wśród polskich pianistów.

 

– Zawsze czułem pewien niedosyt wykorzystania jego talentu. Postanowiłem więc napisać dziewięć  utworów na solo fortepian, które nagraliśmy w czerwcu 2018. Mam nadzieję, że udało mi się chociaż w części zaprezentować ogromny talent Dominika – mówi Zbigniew Preisner o wykonawcy swojej muzyki w rozmowie z Katarzyną Janowską w programie „Rezerwacja” dla portalu onet.pl

 

 

Można było się spodziewać, że Wania nie jest pianistą z przypadku, ponieważ Preisner bardzo dokładnie dobiera muzyków do swoich kompozycji. Pianista gra na fortepianie od 5 roku życia, ukończył z wyróżnieniem Akademię Muzyczną w Krakowie, studiował pod kierunkiem Danilo Pereza na wydziale jazzowym New England Conservatory of Music w Bostonie (USA), brał udział w wielu kursach mistrzowskich z dziedziny muzyki poważnej i jazzu. Pianista jest adiunktem w Katedrze Muzyki Współczesnej, Jazzu i Perkusji Akademii Muzycznej w Krakowie, wykładowcą w Instytucie Jazzu Akademii Muzycznej w Katowicach i w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej im. Jana Grodka w Sanoku. Artysta ceniony jest również zagranicą –  został członkiem National Music Honor Society – Pi Kappa Lambda. W czerwcu 2013 roku ukazał się jego autorski, debiutancki album trio, zatytułowany „Ravel”. Muzyk otrzymał także trzy nominacje do Fryderyków. Nic więc dziwnego, że ich wspólne dzieło Wani i Preisnera „Twilight” to prawdziwa perła wśród muzycznych nowości.

 

Dominik Wania to wybitny pianista ukryty w bardzo niepozornej postaci. Niezwykle spokojny, mówi niewiele, a jasnoniebieskie oczy podkreślają jego baczny, przenikliwy wzrok, za którym chowa przemyślenia – większość pozostawiając dla siebie. To, co dzieje się w jego głowie znajduje upust dopiero na klawiaturze fortepianu i trzeba przyznać, w doskonałej technice, Wania prezentuje ogromny wachlarz uczuć i rzadką zdolność prowadzenia dialogu emocjonalnego. Mijając go na ulicy, bądź dzieląc z nim miejsce w kawiarni trudno domyślić się, że siedzi obok nas genialny muzyk i wielki artysta – taki ot, zwykły, spokojny facet.

 

 

– Polecił mi go Tomasz Stańko. Dominik Wania to genialny pianista, a przy okazji fantastyczny człowiek. Tylko jest trochę wycofany. Na początku naszej współpracy nie wiedziałem, czy on nie chce mówić, czy się obraził? Jednak jak się go dłużej poznaje, to jest to naprawdę fantastyczny, otwarty człowiek. – opowiada Zbigniew Preisner o swojej współpracy z Dominikiem Wanią.

 

Cała płyta stanowi hołd kompozytora dla punktów na mapie świata z którymi wiążą go emocje, ważne miejsca, w których czuł się dobrze na tyle, by zawrzeć je w tym pięknym albumie. Co ciekawe, jak na Zbigniewa Preisnera – podróżującego po całym świecie i czerpiącego zewsząd inspiracje – płyta okazuje się bardzo polska. Tytułowymi miejscowościami są małopolskie wsie, nieznane w wielkim świecie i oddalone od zgiełku metropolii, a jedynym wyjątkiem jest greckie Gennadi i szwajcarskie Morgins. Tytuły zgrabnie sugerują obrazy, które natchnęły kompozytora do stworzenia owych utworów. Co podobne do twórczości Preisnera, nawet bez zapoznania się z nimi, słuchacz już od pierwszych nut wyobraża sobie miejsca podobne do faktycznych inspiracji.

 

W „Twilight” nie ma miejsca na błędy i niedomówienia. W otwierającym album „Winter In Morgins”, zima ma najbardziej bajeczny charakter. Wielkie, puszyste płatki śniegu łagodnie i powoli opadają na pogrążone we śnie drzewa, wokół panuje cisza i spokój, w końcu jesteśmy sami i możemy chłonąć ten moment. Jedyne co słyszalne, to nasz własny, pełny, głęboki oddech – oddech z dala od hałaśliwego świata, oddech dla samego siebie. Nie wystarczy odegrać nuty, by zapewnić słuchaczowi założone doświadczenie. Tutaj świetnie spisuje się osobowość wykonawcy – wewnętrzny spokój Dominika Wani przenika do utworu nadając mu odpowiednią emocję.

 

„Transient” jest z kolei zabawną, pełną przekory kompozycją i chociaż, jak tytuł wskazuje, traktuje o przemijaniu, to widać, że Zbigniew Preisner przemijanie kojarzy z dużą dozą poczucia humoru. Utwór jest dość skocznym i energicznym tańcem kompozytora z życiem. Jak widać – polubili się przez ostatnie 63 lata. Charakter płyty zmienia się drastycznie przy „To Lose a Friend” i zaczyna bardziej przypominać muzykę dobrze znanego już Zbigniewa Preisnera. Utwór ten poświęcony jest pamięci Anny Szałapak – Białemu Aniołowi „Piwnicy Pod Baranami”, jak zwykła nazywać ją Agnieszka Osiecka. Z tą wspaniałą artystką Zbigniewa Preisnera łączyła bliska przyjaźń, wspólnie spędzone 40 lat w kabarecie i pół zjechanego świata. Tę stratę słychać w utworze od razu: elegiczny ton, niepokój, brak zrozumienia dla sytuacji, pytania bez odpowiedzi i pustka po jej osobie. W tej  kompozycji ogromną rolę odgrywa czas. Doskonale oddany w długich i wyczekanych pauzach pomiędzy nutami – niesie echo klawiszy zupełnie tak, jakby niósł echo wspólnego, dobrego życia, dziś przesiąkniętego już śmiercią.
– Pomału robię się, że tak powiem, kompozytorem pogrzebowym – przekonuje Zbigniew Preisner, sugerując, że to już kolejna taka strata w jego życiu.

 

Pozostawiony w żałobnym nastroju słuchacz dociera do „Time Machine” – absolutnie rewelacyjnego, prostego, ujmującego i emocjonalnego. Trzyczęściowa forma repryzowa bogata w ozdobniki, a jednak pozostająca wierna głównemu tematowi – to zdecydowanie klucz do sukcesu tego utworu. Część pierwsza – żywa i powtarzalna, z bardzo charakterystyczną nutą melodyczną nie pozwala odbiorcy spokojnie przejść obok siebie. Odważnie zaczepia, pyta i kwestionuje wszystko wokół, by za chwilę wygrywana część druga – łagodnie i delikatnie przeniosła słuchacza w czasy dzieciństwa, dalekich od wagi obecnych problemów. Ostatecznie jednak odbiorca zostaje wyrwany z sielankowej części utworu i dość brutalnie osadzony ponowie w początkowych nutach. Budową przypominający nokturn, „Time Machine” odwrotnie rozkłada charakter poszczególnych części, w których to pierwsza i trzecia przynosi ożywioną akcję i wzburzony nastrój, a z kolei środkowa jest wolna i nostalgiczna.

 

 

„Bobowa's Memories” to utwór bardzo delikatny, początkowo silnie przypominający melodię z najbardziej popularnego utworu bożonarodzeniowego Zbigniewa Preisnera – „Kolędy dla nieobecnych”. Powolny i prosty daje czas nutom, aby mogły odpowiednio wybrzmieć i nastroić słuchacza do kolejnej pozycji. Utwór „Spring in Jamna” jest o miejscowości, w której kompozytor ma swój dom. Jak tytułowa wiosna z czasem wygrywania rozkwita i z każdym taktem obradza w nowe ewolucje i ozdobniki, by na zakończenie uraczyć słuchacza obrazem spokojnej, małej polskiej wsi w pełnym rozkwicie. Dla kompozytora wszystkie pory roku mają w sobie coś pięknego, o czym świadczy „Autumn” – utwór równie ciepły, co kolorystyka polskiej złotej jesieni i krótki, jak ona sama. Zaledwie ponad półtorej minuty, by dać zamknąć się całemu cyklowi życia w swoim powolnym tańcu opadających liści. Na przekór porom roku dopiero po jesiennym utworze w albumie Zbigniewa Preisnera przychodzi czas na lato. „Summer in Gennadi” w przeciwieństwie do sugerowanej greckiej miejscowości na wyspie Rhodos – ma bardzo hiszpański charakter. Podrywa do tańca melodią, która od pierwszej chwili przywodzi na myśl operę „Carmen”. Dominik Wania z wielkim wyczuciem wygrywa utwór dość cicho, co nadaje mu letniego, ale nie hucznego wydźwięku. Niczym zapowiedź przed nadchodzącymi różnorodnościami i rozrywkami lata. Grane z wielką emocją i w żartobliwym tonie, zachęcają do korzystania z ciepłych, słonecznych, greckich wakacji. Ostatnią pozycją, zamykającą ten przepiękny zbiór w albumie jest tytułowy „Twillight”. Najdłuższa ze wszystkich kompozycji jest niezwykle różnorodna w swojej postaci. Faktycznie, można znaleźć w niej wszystkie etapy życia i przemijania. To spokojne i dojrzałe podsumowanie dotychczasowego życia, minionych lat i podjętych decyzji, wspomnienie miejsc i ludzi.

 

Album stanowi swoisty rekonesans odwiedzonych lokalizacji, odbytych podróży i przekrój emocji z nimi związanych. Całość jest niezwykle elegiczna i utrzymana w charakterze twórczości epoki romantycznej. Płyty słucha się bez wysiłku i czerpiąc prawdziwą przyjemność, co jest efektem znakomitej interpretacji Dominika Wani. I chociaż chwilami molowe tonacje ciągną w stronę znanemu dla Zbigniewa Preisnera przygnębieniu, kompozycje umożliwiają łagodne oddanie się nieprzezwyciężonemu biegowi życia i przemijania. Album nie jest też, jakby się mogło wydawać, opowieścią o pogodnym, ciepłym, zachodzącym słońcu. „Twilight” wybiega o krok dalej i spotyka się ze słuchaczem w tym niezwykle krótkim i ulotnym momencie, jakim jest zmierzch. Może nawet zmierzch życia…

 

Jest to zdecydowanie jedna z najciekawszych i najpiękniejszych płyt muzyki fortepianowej, jaka ukazała się na światowym rynku od wielu lat. Wspólna praca Zbigniewa Preisnera i Dominika Wani nie ogranicza się jednak jedynie do tego projektu.
– Nasza współpraca zaczęła się od nagrania tzw. nowych kolęd, które wyszły na płycie „W poszukiwaniu dróg”. Nagrywał też ze mną muzykę do filmów „Queen Of Spain” w reżyserii Fernando Trueby, „Valley Of Shadows” w reżyserii Jonasa Matzow Gulbrandsena. Dwa lata temu napisałem koncert „2016 Dokąd?”, w którym Dominik Wania grał na fortepianie, akompaniował między innymi Lisie Gerrard (Dead Can Dance). Grał też ze mną koncert „Preisner Conducts Kieślowski” w 20-tą rocznicę śmierci Krzysztofa Kieślowskiego w Brukseli – opowiada Zbigniew Preisner.

 

Dominik Wania wystąpi również na koncercie jubileuszowym organizowanym z okazji 40-lecia pracy artystycznej Zbigniewa Preisnera. Wieczór 5 października 2019 roku w TAURON Arenie Kraków będzie zdecydowanie jedną z najciekawszych propozycji artystycznych tego roku, a także najbardziej prestiżowym i oczekiwanym wydarzeniem w Polsce. W wybranych utworach wystąpią także Teresa Salgueiro, Lisa Gerrard i Edyta Krzemień. Oprawą muzyczną zajmie się Sinfonia Varsovia w towarzystwie chóru Cracow Singers, natomiast o stronę wizualną zadba Wrocławski Teatr Pantomimy. W trakcie koncertu wystąpi również światowej sławy top modelka Anja Rubik i legenda polskiego kina – Jerzy Trela. Całość opatrzona zostanie w wizualizacje dotyczące filmów, do których Preisner skomponował muzykę. Bilety można nabywać poprzez stronę: www.prestigemjm.com

 

Autor: Agata Drygała